I stało się... Po rozmowach kilku zapaleńców na Piaskowym Dorszu doszedł do skutku wyjazd do Niemiec na Großmanns Brandungscup 2012 i to jest dowód na to jak szybko słowa zamieniają sie w czyny. Całkiem zacna ekipa, składająca się z 9 osób z Lęborka, Pasłęka, Pucka i Karwii ( Kostek, Arek, Krzychu, Zula, Przemek, Piotrek, Krzysiek, Mariusz, Szymon) 29 listopada wybrała się do braci Großmann na towarzyskie zawody surfcastingowe spróbować swoich sił na niemieckich plażach.
Wyjazd późnym wieczorem w czwartek 29 listopada, około 10 godzin jazdy i jesteśmy w Piątek około 10 w Kiel, gdzie spotykamy się z niesamowitym kolegą Krzysztofem, który swoją gościnnością i zamiłowaniem do wędkarstwa zaskakuje nas wszystkich i pomaga nam pozałatwiać wszystkie sprawy organizacyjne.
W sobotę rano pobudka, śniadanie i wybieramy się na oficjalne rozpoczęcie zawodów, losowanie sektorów, miejsc i odbiór zamówionych robaków (wormsów). Dowiadujemy się że w zawodach startuje 257 zawodników ( nieco mniej niż w zeszłym roku - 330 osób), a póla wszystkich nagród wynosi 14 tyś Euro. Łowiska zostały podzielone na 5 sektorów oznaczonych kolorami, my trafiamy do sektora "niebieskiego". Po wszystkich sprawach organizacyjnych udajemy się do hotelu, bo to już nadszedł czas na pakowanie sprzętu i wyjazd na swoje stanowiska.
Zawody rozpoczynają się o godzinie 16:00 i trwają do 21:00. Pogoda praktycznie bezwietrzna, czasami lekko zawiewa z południowego zachodu, ciśnienie 1006 hPa, fali praktycznie nie ma, niebo zachmurzone z lekkimi opadami drobnego deszczu od czasu do czasu, zapowiada się całkiem nieźle. Punkt 16 wędki zarzucone, na hakach wormsy i tubisy i czekamy na pierwsze brania. Przez około godzinę moje wędki nawet nie drgnęły. Dzwoni Sławek że ma dorsza ale niestety 1cm brak do wymiaru, u mnie i u zawodników obok totalna cisza, nie wiem co u reszty ekipy. około 18 dzwoni ponownie Sławek że ma troć ale też 1 cm brak do wymiaru - jak pech to pech. Około 19 niebo zrobiło się bezchmurne, bezwietrznie i ukazała się w 3/4 swojej okazałaości księżyc i dalej moje wędki i kolegów obok nawet nie drgnęły. Okazuje się że Sławek i Kostek mają po flądrze, Krzysiek miał branie dorszowe ale niestety nie docholował go do brzegu, co u reszty ekipy nie wiem. Około 20 dochodzę do wniosku że dzisiaj nic z tego już nie będzie. podchodzi do mnie kolega z niemiec i sam mówi że dzisiaj to jest katastrofa na tym
łowisku, bo też nie miał nawet jednego brania.
Dochodzi 21:00 i koniec zawodów. Spotykamy się w hotelu i okazuje się że niektórzy z nas mieli więcej szczęścia i złowili wymiarowe ryby ( Piotrek - 3 flądry, Szymon - 1 flądra, Sławek 1 flądra, Kostek - 1 flądra). Arek miał dwie ryby - węgorzycę i diabła morskiego ale niestety te gatunki nie były brane do klasyfikacji. Reszta ekipy miała kilka brań ale niestety na brzeg nic nie docholowali. Około 22:00 udajemy się na oficjalne zakończenie zawodów i wręczenie nagród. Dowiadujemy się że na 257 zawodników padło 415 ryb wymiarowych, zwycięzca złowił 14 szt. W porównaniu do poprzedniego roku nie były to wyniki zbyt okazałe, bo w zeszłym roku startowało około 330 zawodników, którzy łącznie złowili ponad 1200 ryb więc statystyki mówią same za siebie. Wiadomo, że przy naszym wędkowaniu z plaży oprócz pogody i łowiska potrzeba jeszcze odrobinę szczęścia, którego niektórzy nie mieli. W klasyfikacji generalnej nasza ekipa wypadła następująco: Piotrek - 25 miejsce, Sławek - 62 miejsce, Szymon - 95 miejsce, Kostek - 97 miejsce. Jak na pierwsze podboje niemieckich plaż to i tak całkiem niezłe wyniki moim zdaniem. Po zakończeniu zawodów około 2 nocy udajemy się do hotelu, jeszcze kilka chwil rozmów o zawodach i czas iść spać. Rano pobudka, śniadanie i powrót do domu.
Podsumowując: zawody zorganizowane na wysokim poziomie, ciekawe łowiska z większą ilością ryb niż u nas, nawiązane nowe znajomości z wędkarzami z niemiec, no i atmosfera towarzysząca nie do opisania, a to pewnie dlatego że i ekipa z Polski lekko odjechana w swoim podejściu do wędkownia. Chciałbym z tego miejsca serdeczenie podziękować, myślę że nie tylko w swoim imieniu, koledze Krzysztofowi z Kiel, który bardzo dużo nam pomógł - Krzysztof wielkie dzięki, pozdrawiamy i wracaj do zdrowia chłopie. Pozdrowienia również dla reszty ekipy od chłopaków z Pasłęka. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wybierzemy się również.
P.K (kropek)