Chodząc ze spinningiem brzegami rzeczek, kanałów czy innych zbiorników wodnych bardzo często napotykam pozostawione przez wędkarzy śmieci, o których już wiele razy pisałem. Plastykowe pudełka po rabach, opakowania foliowe po różnych zanętach, opakowania po przynętach do spinningowania i wiele butelek PCV czy szklanych po różnych napojach. Najgorsze to jest pozostawianie rozciągniętych czy też poplątanych żyłek zerwanych z zestawów. Wędkarze, którym poplątała się żyłka nie próbują jej rozplatać tylko odcinają i pozostawiają na brzegu. Wydawać by się mogło, że to tylko cieniutka żyłka. Nie myślą o tym, że pozostawiają śmiertelne niekiedy pułapki dla ptaków czy małych zwierząt żyjących nad wodą. Nie dalej jak wczoraj chodząc ze spinningiem nad rzeką Balewką znalazłem w trawie przy stanowisku wędkarskim szamocącego się czarnego ptaka.
Był to szpak zaplątany właśnie w pozostawioną poplątaną żyłkę częściowo nawiniętą na szpuli. Kiedy wziąłem szpaka do ręki zobaczyłem, że oprócz zaplatanych skrzydeł żyłka wystaje też z jego dzioba. Próbowałem ją wyciągnąć, lecz była zbyt głęboko połknięta. Delikatnie nożem odciąłem wystającą żyłkę jak najbliżej przełyku i wypuściłem ptaka na wolność. Tym razem ptak miał szczęście, że natrafiłem na niego zanim się udusił. Tylko bezmyślność wędkarzy może spowodować nieodwracalne w skutkach zagrożenie dla ptaków i zwierząt. Kilka lat temu z podobnych tarapatów uwolniłem młodą rybitwę, którą znalazłem nad rzeką Dzierzgonką przy j. Drużno. Czy naprawdę tak trudno i ciężko jest zabrać poplątane żyłki z łowiska i wyrzucić w odpowiednie miejsce? Przecież w ten sposób sami niszczymy tak piękną przyrodę.
R.Tokarski
![]() |
![]() |
![]() |